Jak zrobić olejek CBD w warunkach domowych dający nam satysfakcję i dodatkową porcję szczęścia?
Czy we własnej kuchni możemy sporządzić macerat pieszczący nasze receptory i to w momencie kiedy za oknem jest tak szaro i zimno, że to właściwie ostatnia deska ratunku?
Oczywiście, że tak i to o wiele prościej niż mogłoby się Wam wydawać.
Dowiecie się tego z dzisiejszego przepisu, który jest jednocześnie pierwszym w nowej kategorii na stronie.
W zakładce BAZY znajdziecie przepisy zupełnie podstawowe, w głównej mierze maceraty i szybkie infuzje, które będziecie mogli z powodzeniem przechowywać i w dowolnym, dla Was wygodnym momencie, wykorzystywać w Waszej konopnej kuchni.
Na pierwszy ogień – domowy olejek CBD, ale żeby nie było zbyt „nudno” zrobimy sobie wersję funkcjonalno-smakową, która moim zdaniem będzie pasować idealnie do dań kuchni azjatyckiej, umilając nam zimowe wieczory poprzez aktywację odpowiednich receptorów w naszym ciele.

CZEGO BĘDZIEMY POTRZEBOWAĆ?
SUSZ DEKARBOKSYLOWANY – KANNABINOIDY
Dekarboksylacja spędza sen z powiem większości adeptów kulinarnej sztuki konopnej. Po pierwsze to dość trudne do wymówienia słowo, o nazbyt chemicznym rodowodzie. Po drugie nie do końca wiadomo o co w tym procesie chodzi, a mimo to wszyscy o niej mówią.
Spokojnie, z pomocą przychodzą miligramy. Pisałam o tym dużo obszerniej w jednym z pierwszych przepisów na stronie, dokładnie tu.
DEKARBOKSYLACJA, co to takiego?
Kannabinoidy w wersji pierwotnej, to jest w roślinie, pozostają w tzw. formie kwasowej (ang. acid form), Stąd nazwy takie jak CBDA, THCA, CBGA etc.
Kannabinoidy w takiej postaci występują we wszystkich suszach. Susz CBD zawiera de facto CBDA, a medyczna marihuana to właściwie THCA.
Ogromna większość głównych kannabinoidów to ta sama liczba tych samych atomów różniących się jedynie sposobem rozmieszczenia w cząsteczce. Formy kwasowe od form aktywnych rozróżnia z kolei brak jednego atomu węgla i dwóch atomów tlenu.
I to jest właśnie w ujęciu chemicznym ta słynna dekarboksylacja, odłączenie się grupy CO2 od cząsteczki kwasowej formy kannabinoidu. Kiedy się to dzieje? Podczas palenia, waporyzacji, gotowania w wolnowarze, podgrzewania suszu w piekarniku, czy nawet w mikrofalówce. To ten charakterystyczny ‘dymek’ pojawiający się w momencie kiedy chcecie uprażyć swój susz.
Dlaczego dekarboksylacja konopi jest tak szalenie istotna?
Jeśli chcecie przyjmować konopie drogą (nazwijmy to) tradycyjną, czyli podczas palenia lub waporyzacji, oczywiście nie ma takiej potrzeby. Temperatura spalania sprawi, że w trakcie tego procesu dojdzie do dekarboksylacji i do Waszych płuc dostanie się dym zawierający kannabinoidy w ich aktywnych formach.
Tam poprzez pęcherzyki płucne dostanie się do krwiobiegu, aby finalnie wylądować w Waszych głowach, a dokładniej receptorach endokannabinoidowych rozsianych gęsto w Waszych mózgach i całym ośrodkowym układzie nerwowym.
A to połączenie z kolei zachodzi z formami aktywnymi właśnie, takimi jak CBD, THC, CBG, etc.
Proces jest szybki, efekty odczuwalne niemal natychmiastowo, ale także czas ich utrzymywania jest odpowiednio krótki.
Natomiast kiedy konopie zamierzamy jeść (co rekomenduję zawsze), tu wstępna dekarboksylacja suszu jest konieczna, bo nie wiem jak bardzo gorące trzeba mieć ciało, żeby zdekarboksylować susz w żołądku.
Tu kannabinoidy wędrują poprzez jamę ustną, przełyk, żołądek, aż do dwunastnicy i dalej do wątroby. Cząsteczki te nie są rozpuszczalne w wodzie, a nasza krew to oprócz białek, hormonów, substancji sygnałowych i innych, głównie woda.
Aby kannabinoidy mogły ‘wskoczyć’ do krwiobiegu i rozpocząć rejs do Waszych mózgów potrzebny jest proces nazywamy emulgacją. Zachodzi w wątrobie i do jego przeprowadzenia niezbędne są tłuszcze. Po zemulgowaniu lipidy z łatwością mogą się łączyć z ośrodkami wodnymi, a kannabinoidy w tych tłuszczach płynąć ku szczęściu w nieznane.
Dlatego też efekty po spożyciu kannabinoidów pojawiają dużo później niż po tradycyjnym śmiesznym papierosie. Muszą przejść proces trawienia tłuszczów.
A z kolei mechanizm tego trawienia związany z cyklicznym uwalnianiem żółci służącej do emulgowania, daje nam odpowiedź „dlaczego te cholerne ciastka działają tak dłuuuuugo”.
🙂
Jeśli już wiemy, że dekarboksylacja to mus polecam Wam ten produkt.
Susz ten posiada pełne spektrum wszystkich kannabinoidów występujących w roślinie pierwotnej, w ich aktywnych formach. W głównej mierze będzie to CBD w towarzystwie CBC, CBG, czy śladowych ilości CBDV, THCV, czy THC.
PAPRYCZKA CHILI i KAPSAICYNA
Do naszego maceratu wrzucimy również papryczkę chili. Zawarta w niej kapsaicyna odpowiada za charakterystyczny ostry smak większości papryk, czy sosów na ich bazie.
Ciekawostką może być fakt, że stanowi ona też składnik wielu pomadek ochronnych zapewniających 'efekt pełnych ust’, a których użycie zawsze wiąże się z intensywnym mrowieniem.

Kapsaicyna i jej pochodne nie są rozpuszczalne w wodzie, za to bardzo dobrze rozpuszczają się w tłuszczach. Ze względu na to, że większość ostrych potraw zawdzięcza swój pikantny smak kapsaicynoidom, próby uśmierzenia uczucia pieczenia po ich spożyciu przy pomocy wody to bardzo zły pomysł, który często może przynieść odwrotny skutek do zamierzonego.
Znacznie lepsze rezultaty uzyskamy wypełniając jamę ustną jakimś płynnym tłuszczem, bądź wyjątkowo tłustym jogurtem. I jest to chyba najlepsze domowe doświadczanie obrazujące problem pt. „w jakim nośniku rozpuszcza się kapsaicyna”.
CZOSNEK i ALLICYNA
Ten składnik będzie na pewno tym odpowiedzialnym w głównej mierze za smak i zapach naszego oleju bazowego z CBD.
Czosnek i domowe przetwory na jego bazie znane są ludzkości od setek lat. Z powodzeniem wykorzystywane przez nasze babcie do leczenia pierwszych objawów grypy, czy innych infekcji górnych dróg oddechowych.
Budzi duże zainteresowanie naukowców ze względu na swoją aktywność biologiczną. Wykazuje znaczące działanie przeciwnowotworowe wobec różnych typów raka. Ma też właściwości antybakteryjne, antywirusowe i przeciwgrzybiczne.

Allicyna to związek biologicznie aktywny powstający w wyniku rozgniecenia ząbków czosnku i utlenienia alliny, występującej pierwotnie w świeżych ząbkach czosnku.
Jest to substancja hydrofobowa, czyli nierozpuszczalna w wodzie, za to doskonale odnajdująca się w nośnikach tłuszczowych typu olej, czy masło.
IMBIR i GINGEROL
Kocham imbir miłością wielką, szczególnie ten marynowany. Do infuzji i podkręcenia smaku naszego bazowego oleju, użyjemy świeżego, poszatkowanego korzenia.
Za charakterystyczny, gryzący, ostry smak imbiru odpowiada grupa substancji o ogólnej nazwie gingerole, a w szczególności 6-gingerol.

Z chemicznego punktu widzenia to dość bliski kuzyn paprykowej kapsaicyny i piperyny zawartej w pieprzu.
Cząsteczce tej przypisuje się właściwości przeciwnowotworowe, przeciwzapalne i przeciwutleniające. I jak już ustaliliśmy na kilku powyższych przykładach, również jest molekułą „tłuszczolubną”.
PO CO NAM WYKŁAD Z CHEMII DO ZROBIENIA INFUZOWANEGO OLEJU W DOMOWYCH WARUNKACH, SKORO TO TAKIE BANALNIE PROSTE
Dobór akurat tych składników naszego oleju bazowego jest nieprzypadkowy.
Oprócz oczywistych walorów smakowych, dodania nut ziołowych, umami i ostrych, sporządzony w ten sposób macerat będzie miał bardzo konkretne właściwości przeciwbólowe, przeciwzapalne i poprawiające nastrój.
Wszystkie wymienione w powyższym, nieco przydługim wstępie substancje, po pierwsze wykazują się bardzo dobrą rozpuszczalnością w nośniku jakim jest tłuszcz, a bardzo słabą w wodzie. Kannabidiol, kapsaicyna, allicyna, gingerol w połączeniu z nośnikiem jakim jest oliwa z oliwek zwyczajnie się w niej „rozpuszczą”, a my nie będziemy do tego potrzebować żadnego specjalistycznego sprzętu, wystarczy nam wiedza na temat budowy samych molekuł.
Co jeszcze łączy te 4 substancje?
Fakt, że oddziaływają one na dokładnie ten sam typ receptorów!
W przeciwieństwie do THC, CBD posiada niskie powinowactwo wiązania się zarówno z receptorami CB1, jak i CB2, czyli głównymi receptorami układu endokannabinoidowego. Mówimy, że jest modyfikatorem allosterycznym danego białka i łączy się w miejscu innym niż jego centrum aktywne, w efekcie modyfikując jego aktywność, czyli de facto rolę białka. Cecha ta jest również związana z modulowaniem działania wysokich dawek THC poprzez dostarczenie do organizmu porcji niepsychoaktywnego kannabidiolu.
CBD może również pośrednio stymulować receptory CB1 i CB2 poprzez zwiększenie poziomu anandamidu w surowicy. Wynika to z faktu, że ten kannabinoid wydaje się hamować enzym FAAH, który normalnie rozkłada anandamid, czyniąc CBD inhibitorem wychwytu zwrotnego anandamidu.
To co ciekawsze dla nas i naszej domowej infuzji, CBD wiąże się również z receptorem TRPV1, który pełni funkcję transmembranowego kanału jonowego neuronów. Aktywacja tego receptora przez szereg cząsteczek wpływa na różne procesy fizjologiczne.
Z tym typem receptorów łączy się również kapsaicyna, allicyna i gingerol.
Receptory TRPV występują w komórkach nerwowych obwodowego układu nerwowego oraz w mniejszym stopniu w mózgu. Aktywacja tych receptorów w układzie nerwowym ma szczególne znaczenie w procesie odczuwaniu bólu.
Tłumacząc to wszystko z naukowego bełkotu na polski, to właśnie podaję Wam przepis na domowy olej wypełniony neuroprzekaźnikami, którego spożywanie w znaczący sposób może wpłynąć na redukcję bólu, odporność, a także na codzienną poprawę Waszego nastroju.
Do dzieła!


Składniki:
– 250 ml oliwy z oliwek
– 3 ząbki czosnku
– 3 cm kawałek imbiru
– 1 papryczka chili
– 10 g dekarboksylowany susz konopny z Kombinatu
Wykonanie:
- Papryczkę chili kroimy na drobne plasterki. Ząbki czosnku obieramy z łupin i również kroimy w mniejsze kawałki. To samo robimy z kawałkiem imbiru.
- W wysokim naczyniu umieszczamy wszystkie, uprzednio przygotowane składniki.
- Całość zalewamy oliwą.
- Tak przygotowany macerat, zamykamy i odstawiamy w miejsce bez dostępu światła. Nie mówię tu o najciemniejszym wnętrzu szafki, a jedynie miejscu na które nie będą w sposób bezpośredni padały promienie słoneczne.
- Po ok. 2 dniach Wasz macerat jego gotowy.
Teraz należy go tylko przefiltrować, do tego celu posłuży Wam zwykłe drobne sitko, lub gaza.

Butelkujemy, przechowujemy i cieszymy się pikantno-czosnkowo-konopnym olejem do zadań specjalnych.
Możecie go dodawać do różnych dań, jako dressing, stri fry, do pizzy, lub spożywać jak „lekarstwo” i aplikować bezpośrednio do otworu gębowego.
Na zdrowie!
Ilość: ok. 200 ml
Zawartość CBD: 400 mg