Święta za pasem. Pewnie większość z Was szuka teraz gorączkowo wymarzonych prezentów, jeszcze inni wertują Internet w poszukiwaniu kulinarnych inspiracji, a kolejna grupa ma cały ten harmider głęboko w poważaniu.
Dziś przychodzę do Was z przepisem opakowanym niczym prezent, który jest sprawdzonym, klasycznym, mocno świątecznym daniem i potrafi sprawić, że po konsumpcji chociaż na chwilkę dołączymy do drużyny „wszystko mi jedno” :). Święta to magiczny czas, ale jeśli tę magię możemy nieco przyprawić na zielono, to czemu nie!
Filety śledziowe a’la matjas z prawdziwymi matjasami mają niewiele wspólnego. Matjasy to żaden szczególny, odrębny rodzaj śledzia, a jedynie wiek ryby, w którym ta została odłowiona i przygotowana do konsumpcji. Matjasy to forma młodociana, przed pierwszym tarłem, a więc w stanie dziewiczym. Słowo matjas pochodzi od holenderskiego „maagden haring„, co oznacza „śledź prawiczek”.
Produkt sprzedawany masowo w polskich sklepach jako śledzie a’la matjas, to zwykłe dwuletnie okazy, najczęściej w zalewie olejowej. Mimo, że z technicznego punktu widzenia stanowią „podróbkę”, to nadal są to bardzo wartościowe i smaczne ryby. Bogate w potas, kwasy omega 3, witaminy i łatwo przyswajalne białko.
W celu wykonania tego przepisu sięgam po dwa produkty – konopie dekarboksylowane, oraz olejek CBD, oba z Kombinatu Konopnego, do kupienia tutaj:
Składniki:
– śledzie a’la matjas – kubełek 1200 g/600 g (ok. 6/7 płatów)
– 0,5 l mleko infuzowane CBD – przepis tu
– 200 ml oleju rzepakowego
– 100 ml olejku CBD z Kombinatu Konopnego
– 6 łyżki musztardy
– 2 łyżki płynnego miodu
– 2 łyżki białego octu winnego lub ryżowego lub soku z cytryny
– pęczek drobno posiekanego koperku
– sól i pieprz do smaku
Wykonanie:
Filety śledziowe wyjąć z zalewy, opłukać pod bieżącą wodą, umieścić w misce lub innym głębokim naczyniu i zalać infuzowanym mlekiem z CBD. Tak przygotowaną rybę zostawiamy pod przykryciem na całą noc w lodówce.

Zabieramy się za sos. Do wysokiego naczynia wlewamy olej i dodajemy musztardę, miód, oraz ocet. Nie musi to być koniecznie ocet winny, może to być jakikolwiek inny kwaśny płyn. Ja użyłam octu ryżowego, bo akurat taki miałam pod ręką. Umieszczamy końcówkę blendera na dole naczynia, włączamy. Kiedy wszystkie składniki dolnej warstwy zostaną połączone, delikatnie podnosimy końcówkę blendera i ubijamy całość na gęsty sos. Na koniec dodajemy sól i pieprz do smaku, oraz drobno posiekany koperek.


Przygotowujemy głębokie naczynie. Śledzie wyciągamy z kąpieli mlecznej i kroimy na ok. 1,5 centymetrowe paseczki. Zaczynamy od wyłożenia warstwy sosu, następnie układamy warstwę śledzi, później sos i tak kolejno do wyczerpania składników. Całość wstawiamy do lodówki na kilka godzin.
Serwujemy na wigilijny stół, spożywamy wspólnie, a po pewnym czasie obserwujemy ze zdumieniem, że już nikt się o nic nie kłóci, wszyscy są dla siebie mili, zwierzęta mówią ludzkim głosem.

Dawkowanie:
Śledzie są zaatakowane kannabinoidami z dwóch stron. Pierwsza to sos. W celu sporządzenia miodowo-musztardowej, obłędnie zielonej, pierzynki użyłam 100 ml olejku CBD z Kombinatu Konopnego. Certyfikat do tego produktu znajdziemy tu, według niego olejek ten to 1,90% naturalnego CBD z pełną otoczką. Wiemy, że gęstość olejku to mniej więcej 0,92 g/ml i mając te dane możemy przejść do obliczeń zawartości kannabinoidów w sosie:
KROK 1 – obliczamy masę olejku CBD w sosie
100 ml · 0,92 g/ml = 92 g CBD
KROK 2 – obliczamy zawartość CBD w sosie
1,90% · 92 g CBD = 1 748 mg
Same śledzie spędziły noc w kąpieli stanowiącej infuzję mleczną. Taką samą jak tu. 0,08% CBD i 0,5 l mleka kąpało się z naszymi rybkami. Śledzie są dość tłuste, a nasze kannabinoidy, chętnie do tego tłuszczu powędrowały sprawiając, że brzegi filetów zrobiły się przyjemnie zielone.


Ile kannabinoidów jest w samych śledziach? Sprawdziłam to w laboratorium. Nasze filety po mlecznym SPA mają dokładnie 0,035% CBD. Całkowita masa filetów to 600 g. Obliczamy zatem jak dużo kannabinoidów znajduje się w mięsie:
KROK 3 – obliczamy zawartość CBD w filetach śledziowych
0,035% · 600 g CBD = 210 mg
Widzimy zatem, że „kąpiel śledziowa” jest, pod względem zawartości kannabinoidów, raczej fanaberią. Mleko spełnia swe zadanie jako odsalacz i sprawca delikatności, ale nie robi większej różnicy jeśli chodzi o zawartość CBD na porcję. Dlatego, jeśli nie macie gotowego mleka z CBD pod ręką, które zostało Wam po przygotowaniu owsianki, budyniu, czy ulubionej kawy, ten krok możecie sobie darować.
Podsumowując, zielone śledzie, które wylądują na moim świątecznym stole, to w całości ok. 1960 mg CBD full spectrum. Nie znam takiego śmiałka, który zjadłby całą michę śledzi i chociaż śledzio freakiem jestem wielkim, to skuszę się na jakąś 1/10 tej porcji. To rozsądne.
Z większości znanych mi danych literaturowych wynika, że w przypadku legalnych odmian konopi, stosunek kannabidiolu (CBD) do tetrahydrokannabinolu (THC) ma się jak 1:30, co w praktyce oznacza, że tego drugiego w wigilijnych śledziach będzie 30-razy mniej. Wnioski należy wysnuć sobie samemu, ja pozostawiam Was z tą wiedzą.
Przepis ten jest jedynie eksperymentem, nie ma na celu konopnej agitacji ;). Nie róbcie tego w domu!